Ciągle jeszcze przecieram oczy ze zdumienia i nie wierzę. Wreszcie stało się to, na co czekaliśmy od 5 lat. Nie potrafię tylko zrozumieć w jaki sposób. Jak w tak krótkim czasie można zbudować zespół od nowa, a do tego ze wspaniałym bolidem. Jednak skoro tak, to dlaczego nie stało się to wcześniej. Dlaczego Fernando Alonso musiał zmarnować 5 lat swojej kariery, aby zespół wreszcie zrozumiał błąd. Bardzo chciałabym się cieszyć powrotem Ferrari do czołówki. To mój ulubiony zespół, legenda F1. Niestety nie potrafię. I nie zmieni się to do póki za kierownicą czerwonego bolidu będzie siedział Sebastian Vettel. A tak na marginesie to ciekawa jestem, jak rozegra się wewnętrzna rywalizacja w Ferrari. W Malezji wyraźnie strategia ułożona była pod Vettela. Jeśli to się powtórzy, to niech zespół nie myśli ze Kimi Raikkonen będzie siedział cicho.
McLaren ciągle na końcu stawki. Choć trzeba przyznać, że było lepiej nić w pierwszym wyścigu. Kierowcy byli już w stanie nawiązać rywalizację z resztą stawki. Niestety ostatecznie żaden z kierowców wyścigu nie ukończył. Mimo to nadzieja jest. Być może ten sezon trzeba będzie poświęcić. Ale w przyszłym, jestem pewna że McLaren pokaże na co go stać.
Wielką wpadkę zaliczył Mercedes. Zespół wyraźniej nie był przygotowany na rywalizację z jakimkolwiek zespołem. Zero strategii. Ferrari nie mogło tego nie wykorzystać.
Po raz kolejny nie zawiedli tegoroczni debiutanci. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że młodzi kierowcy na torze zawsze oznaczali zamieszanie i kolizje. A tu taka miła niespodzianka.
Podsumowując, wyścig arcyciekawy. Zupełnie nie ułożył się po mojej myśli, ale to tylko moje odczucia. Oby więcej takich wyścigów.
