GP Niemiec – mój pierwszy wyjazd na wyścig

Wyjazd na wyścig Formuły1 od zawsze był moim marzeniem. W tym sezonie, kiedy Robert Kubica wrócił do ścigania, nie mogło być lepszej okazji. Wybraliśmy GP Niemiec, ponieważ mamy tam rodzinę u której mogliśmy liczyć na nocleg. Jak było? Zobaczcie sami!

My przyjechaliśmy na tor w sobotę, na trzeci trening i kwalifikacje. Powyżej trybuna, którą wybraliśmy i którą bardzo polecam. Świetna widoczność na dużą część toru. To właśnie przed nami rozgrywały się najciekawsze akcje wyścigu. Sobotni dzień był gorący i słoneczny, kwalifikacje rozgrywały się na suchym torze.

Robert Kubica
Pole position dla Lewisa Hamiltona

W niedzielę przed wyścigiem odwiedziliśmy jeszcze muzeum motorsportu. Następnie odbyła się parada kierowców, niestety w czasie największej ulewy. Sam wyścig rozgrywany także w warunkach deszczowych i dzięki temu bardzo emocjonujący. Chyba najlepszy w tym sezonie. To wspaniałe doświadczenie być częścią takiego wydarzenia. Zdecydowanie polecam, było warto i mam nadzieję że to nie mój ostatni taki wyjazd.

Charles Leclerc
Kimi Raikkonen
Robert Kubica
George Russel
Sebastian Vettel
Po wyścigu okazja żeby wejść na tor, zabrać kamyk albo gumę:)
Zwycięstwo dla Maxa Verstappena

GP Francji

                                            Osiem wyścigów już za nami. Jedne były bardzo emocjonujące, a inne jak np. GP Monako (nie wierzę w to co piszę, bo Monako to mój ulubiony wyścig) mniej. Jeśli chodzi o liderów, to niezmiennie. Wydaje się, że walka o tytuł mistrzowski rozegra się pomiędzy Lewisem Hamiltonem a Sebastianem Vettelem.  Po chwilowym kryzysie w Mercedesie śladu już nie ma.

źródło zdjęcia

Jeśli chodzi o GP Francji, to niewiele można powiedzieć. Bardzo ciekawy start, ale później już bez większych emocji. Pewne zwycięstwo Lewisa Hamiltona. Startujący z pole position Brytyjczyk był we Francji poza zasięgiem rywali. Zaowocowało to powrotem na pozycję lidera w klasyfikacji generalnej.

Startujący z trzeciej pozycji Sebastian Vettel tego wyścigu nie może zaliczyć do udanych. Chociaż trzeba pochwalić Niemca za podjęte ryzyko i próbę walki na starcie. Kolizja z Valterim Bottasem, kara 5 sekund i 2 punkty karne, to nie to czego oczekiwał kierowca. Należy jednak przyznać, że piąta pozycja na mecie w tej sytuacji to naprawdę dobry rezultat.

To był dobry wyścig dla Maxa Verstapena. Bardzo ryzykowny manewr na starcie, ale zdobytej w ten sposób drugiej pozycji Holender nie oddał już do końca. Sama już nie wiem co myśleć o Maxie. Popełnia wiele błędów, jeździ brawurowo i wykonuje bardzo nieprzemyślane manewry. Wielokrotnie pozbawiając nie tylko siebie, ale też innych zawodników szans na punkty. Z drugiej strony wciąż wiele osób, w tym Robert Kubica, wypowiada się o nim bardzo pozytywnie. Czas pokaże jakim kierowcą będzie Max Verstapen, póki co jeszcze długą drogę ma przed sobą.

Pod koniec wyścigu z dalszej walki wycofał się Fernando Alonso. Po raz kolejny wielki pech Hiszpana. Szkoda, bo początek sezonu był naprawdę dobry. Praktycznie w każdym wyścigu Fernando punktował. Mam nadzieję, że do Hiszpana wkrótce uśmiechnie się szczęście. 

GP Bahrajnu 2018

                       Czas najwyższy na pierwszy wpis o F1 w tym roku. Sezon rozpoczął się dwa tygodnie temu w Australii. Pierwszy wyścig jednak nie porywał i właściwie to nie było o czym pisać. W przeciwieństwie oczywiście do GP Bahrajnu, gdzie na brak emocji nie można było narzekać. 

Po starcie z pole position, wyścig zakończony zwycięstwem Sebastiana Vettela. To już drugie zwycięstwo Niemca w tym sezonie. Zespół póki co ma dużo szczęścia. W Australii Vettel zwyciężył dzięki genialnej taktyce zespołu. W Bahrajnie to również szczęście w dużej mierze przyczyniło się do wygranej. Tak wiem, narażam się w tym momencie fanom Vettela. Od początku było wiadome dzisiaj, że obaj kierowcy Ferrari pojadą na dwa pit stopy. Po nieszczęśliwym zdarzeniu w pit lane i odpadnięciu Kimiego Raikkonena, strategia uległa zmianie. Zdecydowano, że pozostały na torze kierowca pojedzie do mety bez zjazdu. To wiązało się z ogromnym ryzykiem. Vettel jako jedyny kierowca miał pokonać niemal dystans wyścigu na oponach supermiękkich. Naprawdę niewiele brakło Bottasowi pod koniec wyścigu aby objąć prowadzenie. Zabrakło kilku okrążeń. I jak tu nie mówić o olbrzymim szczęściu? Nie wiem czy pamiętacie, ale poprzedni sezon rozpoczynał się bardzo podobnie. Takie szczęście nie będzie trwało wiecznie. 

źródło zdjęcia

Początek sezonu dla Lewisa Hamiltona nie jest zbyt łaskawy. Brytyjczyk co prawda stawał na podium w każdym wyścigu, ale nie na tym stopniu, na którym by chciał. Zespół popełnia dużo błędów, przed wszystkim strategicznych. Mam nadzieję, że szybko wyciągną wnioski i do GP Chin będą przygotowani perfekcyjnie. 

To nie był udany weekend dla zespołu Red Bull. Awaria w bolidzie Daniela Riccardo i przebita opona w bolidzie Maxa Verstapena. Bardzo dużo pecha jak na jeden wyścig. Szkoda bo tempo zespołu jest naprawdę dobre i obecnie jest to trzecia siła w stawce. Z pewnością w Chinach włączą się do walki. 

Wspaniały początek sezonu dla Fernando Alonso. Piąte miejsce w Australii i siódme w Bahrajnie. Tak dobrze już dawno nie było. Co więcej Hiszpan jest zadowolony z tegorocznej konstrukcji i zapowiada walkę o miejsca na podium. Tak trzymać!

Na koniec kilka słów o najważniejszym dla nas zespole. Chociaż nie wiem czy jest tu o czym pisać. Tegoroczny bolid to porażka. Druga sprawa to kierowcy, kompletnie niedoświadczeni. Trudno więc o jakikolwiek sukces. Może to i dobrze. Może dzięki temu w dalszej części pojawi się szansa dla Roberta Kubicy. Kto wie.

Podsumowując, sezon zapowiada się rewelacyjnie. Po GP Bahrajnu mam ochotę na więcej. Rozkład sił na czele stawki się nie zmienił, wiadomo że walka o tytuł rozegra się między dwoma zespołami. Jednak tego, co będzie się działo w środku stawki, nie wiemy. Z jednej strony McLaren z silnikiem Renault, dalej Toro Rosso z Hondą, aż wreszcie Haas który może okazać się czarnym koniem. To będzie dobry sezon!

GP Japonii 2017

                    Dawno już nie pisałam o F1. Nie oznacza to jednak, że nie oglądam wyścigów. Oglądam każdy, bez wyjątku. Tylko na pisanie brakuje mi ostatnio czasu. Od ostatniego wpisu wiele się wydarzyło w świecie F1. Oczywiście nie mam zamiaru tu teraz streszczać tych ostatnich kilku miesięcy. Wspomnę tylko o najważniejszych sprawach.

Przede wszystkim gdy ostatnio pisałam o GP Węgier, jeszcze przed przerwą wakacyjną, liderem w klasyfikacji kierowców był Sebastian Vettel. Po dzisiejszym wyścigu przewaga Lewisa Hamiltona nad Sebastianem Vettelem wzrosła już do 59 punktów. Do końca sezonu zostały tylko 4 wyścigi. Oczywiście wszystko jeszcze może się wydarzyć. Jednak z wielkim prawdopodobieństwem można powiedzieć, że losy tytułu mistrzowskiego są już przesądzone. Jak widać zespół Ferrari po raz kolejny nie wyciągnął żadnych wniosków. Do przerwy wakacyjnej prezentowali rewelacyjną formę. Końcówka sezonu jak zawsze, bardzo słaba. I tak już od kilku sezonów. Niestety pod tym względem F1 jest bezlitosna, żeby wygrać trzeba być dobrym przez cały sezon.

 

źródło zdjęcia

Ferrari zalicza kolejne wpadki, a Red Bull tymczasem sprawnie to wykorzystuje. Plan, aby w drugiej połowie sezonu zdobywać więcej punktów niż Ferrari, póki co się wypełnia. Daniel Riccardo prezentuje stabilną, dobrą formę przez cały sezon. Dla Maxa Verstappena limit pecha już się chyba wyczerpał. Tydzień temu odniósł w pełni zasłużone zwycięstwo w Malezji. W Japonii był dzisiaj drugi, ale niewiele zabrakło do wygranej. Także kto wie, może to Red Bull będzie drugim zespołem.

Od przyszłego roku wielkie zmiany szykują się dla McLarena. Zespół kończy swoją współpracę z Hondą. Dostawcą silników dla McLarena będzie Renault. Honda natomiast będzie zapewniać jednostkę napędową dla Toro Rosso. Zapowiada się naprawdę ciekawie.

Niestety jak to w F1 bywa, takie układy sprawiły, że w Renault zabrakło miejsca dla Roberta Kubicy. Niemal natychmiast Kubica stał się kandydatem do fotela w Williamie. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach. Już 11 października Robert będzie uczestniczył w testach na torze Silverstone, a 18 października na Hungaroringu. Zobaczymy, ale mam nadzieję, że testy zaowocują miejscem w Williamsie.

GP Węgier 2017

                   To był już ostatni wyścig przed przerwą w F1. Teraz przed nami cztery długie tygodnie wakacji. To czas zarówno odpoczynku jak i ciężkiej pracy dla zespołów. Już we wtorek na Hungaroringu rozpoczynają się testy. I jak już wszyscy wiedzą, wystąpi w nich Robert Kubica. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać. 

Wróćmy jednak do wydarzeń z weekendu. Generalnie to nie był udany weekend dla zespołu Mercedes. Słabe tempo w kwalifikacjach i niezbyt dobre pozycje startowe. Wiemy przecież, że na Węgrzech start ma ogromne znaczenie, bo nie łatwo się tu wyprzedza. Pozycja trzecia i czwarta, to nie wróżyło niczego dobrego. Tuż po starcie Lewis Hamilton został przyblokowany przez dwa Red Bulle, także szanse na awans były niewielkie. Ponadto przez większość wyścigu kierowca zmagał się z problemami z łącznością. Dopiero w końcówce wyścigu udało się nawiązać rywalizację z bolidami Ferrari. Jednak niestety ostatecznie tym razem Mercedes musiał uznać wyższość Ferrari.  

I tu niestety nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Ferrari prezentowało dobrą formę przez cały weekend. Ciekawa jestem tylko jak zakończyłby się wyścig gdyby Kimi Raikkonen nie został przedwcześnie ściągnięty do boksów. 

Losy tytułu mistrzowskiego ciągle pozostają nieznane. Sebastian Vettel zwiększył swoją przewagę do 14 punktów, ale to nic nie znaczy. Walka trwa nadal. Przed nami jeszcze aż dziewięć wyścigów. Ciągle szanse na tytuł ma co najmniej trzech kierowców. Wszystko jeszcze może się zdarzyć. 

Największą dzisiejszą niespodzianką była znakomita forma McLarena. Zarówno Alonso jak i Vandoorne dojechali do mety w punktach. Dla Fernando było to aż osiem punktów. Lepszego prezentu urodzinowego na tą chwilę Hiszpan chyba nie mógł sobie wymarzyć. 

Tak więc z wyścigami na chwilę się rozstajemy. Teraz oczy całego świata będą zwrócone na Roberta Kubicę i środowe testy. Ja jestem spokojna o formę naszego kierowcy. Mam nadzieję już za niedługo zobaczymy Roberta na starcie do wyścigu. 

DF0pSDQWAAECOmC

źródło zdjęcia

 

GP Kanady 2017

                         Zdecydowanie najlepszy wyścig sezonu, trzymający w napięciu od startu aż do mety. W pełni zasłużone zwycięstwo dla Lewisa Hamiltona. Znakomite kwalifikacje, pole position, świetny start, to nie mogło się skończyć inaczej. 

Zaskakująco dobry start do wyścigu zaliczył także Max Verstapen. Startujący z piątej pozycji Holender już po chwili znalazł się na drugiej pozycji, zagrażając nawet przez moment Hamiltonowi. Ostatecznie jednak kierowca nie ukończył wyścigu z powodu awarii. 

To nie był udany weekend dla Sebastiana Vettela. Przegrane kwalifikacji, kompletnie nieudany start, uszkodzenie przedniego skrzydła. Jakby tego było mało Ferrari popełniło duży błąd ściągając Niemca do boksów już po zjeździe samochodu bezpieczeństwa. Po czym Vettel znalazł się na końcu stawki i przez resztę wyścigu odrabiał pozycje. Przewaga Vettela nad Hamiltonem stopniała do 12 punktów, a Mercedes ponownie objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej konstruktorów. 

109870xpb8845891200px

źródło zdjęcia

Tuż obok kierowców Mercedesa na podium stanął Daniel Riccardo. Jak dla mnie Australijczyk mógłby częściej dojeżdżać do mety w pierwszej trójce, świetna atmosfera na podium gwarantowana. 

Nie sposób nie wspomnieć o wspaniałej formie obu kierowców Force India. Zespół od początku sezonu zaskakuje niezawodnością. Wczorajsze tempo obu kierowców było naprawdę imponujące. To bardzo cieszy i zapowiada ciekawą walkę w kolejnych wyścigach. 

Powody do dumy może mieć także Lance Stroll. Pierwsze punkty w domowym wyścigu, brawo!

Na temat Fernando Alonso, a właściwie McLarena już nawet nie mam siły pisać. Jest mi bardzo przykro i obawiam się że może się to skończyć odejściem Nando z F1. 

GP Monako 2017

                              Mój ukochany wyścig o GP Monako już za nami. To był weekend pełen niespodzianek, choć sam wyścig raczej bez rewelacji. Najwięcej emocji towarzyszyło chyba sobotnim kwalifikacjom. Świetny występ Ferrari. Pole position dla Kimiego Raikkonena zaskoczyło nas wszystkich. Ostatnim razem z pierwszego pola Fin startował w 2008 roku do GP Francji. Drugie pole startowe dla Sebastiana, a trzecie, z minimalną stratą dla Valteriego Bottasa. Największym pechowcem okazał się Lewis Hamilton, problemy z przyczepnością bolidu, uniemożliwiły Brytyjczykowi awans do Q3. 

Sam wyścig niestety raczej nudny. Wydawało się, że po udanym starcie, wygrana Raikkonena jest już pewna. Niestety zespół zadbał o to by było inaczej. Tylko jak można zrobić coś takiemu swojemu kierowcy? Dla mnie to jest niepojęte żeby na tym etapie rywalizacji ingerować w kolejność zawodników. Gdyby Sebastian Vettel zasługiwał na wygraną, to by wygrał bez pomocy zespołu. Na miejscu Vettela zapadłabym się pod ziemię ze wstydu. Nie na tym polega ten sport. Nie tak zdobywa się mistrzostwo. 

109345podio

źródło zdjęcia

No cóż, mina Raikkonena na podium mówiła sama za siebie. Ciężko będzie o wygraną w tym sezonie dla Kimiego.

Lewis Hamilton startujący dopiero z 13 pozycji przez cały wyścig odrabiał straty. Ostatecznie do mety dojechał na 7 pozycji, co jest dobrym wynikiem, jak na Monako gdzie wyprzedzanie jest prawie niemożliwe. 

Kierowcom Force India nie udało się niestety dojechać do mety w punktach. Tym samym dobra passa, punktowania w każdym wyścigu się zakończyła. 

W sobotę sensacyjnie obu kierowcom McLarena  udało się zakwalifikować do Q3. Przez cały wyścig było nie najgorzej. Niestety skończyło się jak zawsze. Żaden z kierowców nawet nie dojechał do mety. 

 

GP Hiszpanii

                           Dawno już nie pisałam nic w temacie F1. GP Hiszpanii to bardzo dobry moment by przerwać milczenie. Formuła1 przyjeżdża do Europy. Mówi się, że właśnie wtedy sezon rozpoczyna się na nowo. Jak jest tym razem?

W tym roku ogólnie nie możemy narzekać na nudę. Do walki o tytuł mistrzowski włączyło się Ferrari. Różnice czasowe pomiędzy Ferrari i Mercedesem są tak niewielkie, że kluczowe znaczenie ma taktyka. Tak też było w Hiszpani. Tempo bardzo porównywalne, a chwilami Ferrari nawet szybsze. Mercedes ostatecznie zwyciężył dzięki rozwiązaniom taktycznym. Wreszcie zespół wyciągnął wnioski z poprzednich wyścigów. Walka o tytuł będzie w tym roku zacięta. Oczywiście jeśli Ferrari utrzyma tempo do końca sezonu, bo o Mercedesa jestem spokojna. 

108604podio

źródło zdjęcia

Bardzo dobre tempo w wyścigu utrzymywał także RedBull. Po odpadnięciu Raikkonena i Bottasa, Daniel Riccardo załapał się na trzecią pozycję. Tuż za podium znalazły się oba bolidy Force India. Tym samym utrzymując dobrą passę, punktowania w każdym wyścigu od początku sezonu. 

Dla Williamsa zaledwie druga połowa stawki, to dość duże rozczarowanie. 

Wypadałoby tradycyjnie na koniec napisać parę słów o McLarenie. Problem w tym, że zupełnie nie wiem co. Brak mi już słów. Dla tego zespołu nie ma już nadziei. I nie zmienia sytuacji nawet P7 dla Fernando Alonso w sobotnich kwalifikacjach. McLaren nie zdobył żadnego punktu od początku sezonu. Samo dojechanie do mety w niedzielnym wyścigu, jednego kierowcy to już duży sukces zespołu. Czarno to widzę. Mam nadzieję tylko, że Alonso nie opuści F1 po tak tragicznym sezonie. 

Na pocieszenie dodam, że już za niespełna dwa tygodnie wyścig o Grand Prix Monaco!

GP Australii 2017

                        Nadeszła wiosna, a wraz z nią nowy sezon w F1. W tym roku na szczęście przerwa między sezonami minęła bardzo szybko. Nie wiem jak wy, ale ja ani się nie obejrzałam, a tu już Formuła 1 powróciła. 

GP_Australii_36

źródło zdjęcia

Niestety niedzielny wyścig bez rewelacji. Niewiele działo się na torze, ale i takie GP Australii mieliśmy okazję już oglądać. Generalnie jeśli chodzi o układ w stawce, to bez większych zmian. Można przypuszczać, że początek sezonu będzie należał do Mercedesa i Ferrari. Zespól z Maranello nie próżnował zimą. Bolid Ferrari stał się poważną konkurencją dla Mercedesa i pod tym względem to może być bardzo ciekawy sezon. Jeśli chodzi o dalsze miejsca, tu walka rozegra się między Red Bullem a Williamsem. Jednak wiadomo, to tylko przypuszczenia, długi sezon przecież przed nami i jeszcze wszystko może się zdarzyć. I oby tak było!

Wyścig inaugurujący i zwycięstwo Sebastiana Vettela. Po niezbyt udanym ubiegłorocznym sezonie radość była ogromna. Trzeba przyznać, Ferrari jest szybkie, ale na to zwycięstwo złożyło się kilka czynników. Przede wszystkim pech Lewisa Hamiltona. Źle dobrana strategia i zbyt szybki zjazd do boksów sprawiły, że Brytyjczyk na wiele okrążeń utknął za Maxem Verstapenem. W tym czasie Vettel zdążył odrobić stratę i wyprzedzić Hamiltona. No cóż bywa i tak. 

Zapowiada się ciekawa walka między Ferrari a Mercedesem. Zobaczymy tylko jak długo Ferrari dotrzyma kroku Mercedesowi, żeby tylko nie skończyło się to tak jak w roku ubiegłym. Poza tym sezon może okazać się dość nudny. Wyprzedzanie nowymi bolidami jest utrudnione, opony są bardziej trwałe, a DRS już niewiele daje. 

Na koniec jak zwykle wypadałoby napisać coś o Fernando Alonso. Problem w tym, że zupełnie wiem co. Do tej pory zawsze miałam nadzieję, że będzie lepiej, bo przecież było. Ostatni sezon nie był najgorszy w wykonaniu duetu McLaren-Honda. Tym bardziej że Alonso wielokrotnie pokazywał jak zrobić coś z niczego. W tym sezonie nadziei już nie ma. Nie zdziwię się jeśli Hiszpan opuści zespół w środku sezonu. Tylko gdzie wtedy pójdzie? Czarno to widzę, nie tak miało być. Jest mi bardzo smutno z tego powodu, bo Alonso stać jeszcze na bardzo wiele, ale niestety szczęście się od niego odwróciło. 

GP Abu Dhabi

                           Sezon 2016 dobiegł końca. Powiem wam szczerze, że to był jeden z najwspanialszych sezonów jakie miałam okazję śledzić. Wczorajsze Grand Prix Abu Dhabi zakończyło się zwycięstwem Lewisa Hamiltona. Straty jednak nie udało się odrobić, a co za tym idzie Brytyjczyk tytułu mistrzowskiego nie obronił. Swój pierwszy tytuł mistrzowski wywalczył Nico Rosberg.

źródło zdjęcia

Jak wiadomo ja oczywiście byłam za Lewisem Hamiltonem. Moim zdaniem (ale to tylko moja subiektywna opinia) Brytyjczyk jest lepszym, mimo wszystko bardziej świadomym i dojrzałym kierowcą. Walka w tym roku była bardzo wyrównana. Choć może to tylko pozory. Dziwnym trafem pech w tym roku prawie nie opuszczał Hamiltona. Nie twierdzę, że Nico Rosberg nie zasłużył sobie na tytuł. Jednak moim zdaniem przyszedł do niego zbyt łatwo. Prawdziwy mistrz powinien walczyć o każde zwycięstwo, a nie zadowalać się pięcioma punktami przewagi. Dla mnie zabrakło tej kropki nad i. Początek sezonu w wykonaniu Rosberga był rewelacyjny. Później Niemiec nieco przygasł i prowadzenie przejął Hamilton. Wydawało się już, że losy mistrzostwa są przesądzone i Brytyjczyk pałeczki tak łatwo nie odda. Tak się jednak nie stało i mistrzem został Rosberg. Obawiam się, że to pierwsze i ostatnie mistrzostwo Rosberga. Choć może się mylę. Może to pierwsze rozbudzi apetyt na kolejne. Mimo wszystko przypomina mi się jednak historia Jamesa Hunta.

Tegoroczny sezon to nie tylko walka między kierowcami Mercedesa. To też wspaniała historia kierowców McLarena. Wydaje się, że zespół odbił się od dna i teraz będzie już tylko lepiej. W każdym bądź razie Fernando Alonso jest pełen optymizmu. Z Jensonem Buttonem na razie się żegnamy. Mam nadzieję, że nie na zawsze. Drugim kierowcą McLarena w przyszłym sezonie zostanie Stoffel Vandoorne.

Niedzielny wyścig był ostatnim w karierze Felipe Massy. Z ogromnym smutkiem żegnamy Brazylijczyka. No cóż szykuje się chyba zmiana pokolenia w F1. Coraz mniej już kierowców z tych starych dobrych czasów.

Poza tym ubiegły sezon to także wspaniała postawa kierowców Red Bulla, Daniela Riccardo oraz Maxa Verstappena.

Do GP Australii zostało ponad 16 tygodni. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać.