GP Stanów Zjednoczonych

                            Czas najwyższy przerwać tą ciszę na temat Formuły1. Ostatnie wyścigi dostarczały nam sporo emocji. To niewiarygodne, że pomimo dominacji jednego zespołu, walka o tytuł jest wciąż nierozstrzygnięta. Tym bardziej, że do końca sezonu zostały już tylko trzy! wyścigi.

Zanim jednak o walce o tytuł, nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o Fernando Alonso. Wczorajszy wyścig był niesamowity w wykonaniu Hiszpana. Wspaniała walka i genialne aczkolwiek kontrowersyjne manewry wyprzedzania. Wszystko to zaowocowało 5 pozycją na mecie. To naprawdę cieszy. Tym bardziej, że także Jenson Button ukończył wyścig na punktowanej pozycji. Widać ogromne postępy zespołu McLaren. Już nie mogę się doczekać przyszłego sezonu.

źródło zdjęcia

Jeśli chodzi o tytuł mistrzowski, to jeszcze wszystko może się wydarzyć. Różnica jest niewielka, bo tylko, a może jednak aż 26 punktów. Z jednej strony pozycja Nico Rosberga wydaje się być bezpieczna. Oczywiście jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego. Z drugiej strony jest Lewis Hamilton, który po niedzielnej wygranej, tak łatwo nie odpuści. Kto więc zostanie mistrzem świata? Obawiam się, że odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w Abu Zabi. Czyż to nie jest piękne? Nie wiem jak wy, ale ja mam już dość mistrzostw, gdzie w już połowie sezonu znamy zwycięzcę.

Wielkie rozczarowanie jeśli chodzi o Ferrari. Zespół rozpoczynał sezon jako ten, który być może przerwie dominację Mercedesa. Tak się nie stało. Co więcej, Ferrari jakby zatrzymało się w miejscu. Obecnie regularnie drugim zespołem w stawce jest Red Bull. Zobaczymy jak dalej potoczą się losy tych zespołów. Kto wie, może Ferrari szykuje dla nas niespodziankę na przyszły sezon? W F1 wszystko jest możliwe.

GP Singapuru

                           Wakacje w Formule 1 zakończyły się kilka tygodni temu. U mnie nieco się przedłużyły. GP Singapuru to chyba najlepszy moment, aby powrócić do pisania. Tegoroczny sezon jest naprawdę wyjątkowy. Mamy sześć wyścigów do końca sezonu, a losy tytułu mistrzowskiego są ciągle nieznane. Po wczorajszym wyścigu można powiedzieć, że walka zaczyna się od nowa. I zupełnie nie wiadomo jak dalej się potoczy.

źródło zdjęcia

Kto zostanie mistrzem? Odpowiedź na to pytanie jest najpiękniejsza z możliwych – nie wiadomo! Po wczorajszym zwycięstwie Nico Rosberg odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Przewaga jest niewielka, bo to zaledwie 8 punktów. Jednak to już trzecie zwycięstwo Niemca pod rząd. Determinacja jest duża. Rosberg nie ma na swoim koncie ani jednego tytułu mistrzowskiego. Po chwilowym kryzysie dobra passa powróciła. Tytuł jest blisko i walka będzie zacięta.

Lewis Hamilton to trzykrotny mistrz świata. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Kierowca już nie raz powtarzał, że jeśli w tym roku uda się zwyciężyć, to będzie to najcenniejsze mistrzostwo. Nic dziwnego, bo ten sezon nie jest łaskawy dla Anglika.

No cóż zapowiada się zacięta rywalizacja prawdopodobnie aż do ostatniego wyścigu. To cieszy najbardziej. Mimo, że od kilku sezonów Mercedes nie ma sobie równych, to jednak walka pomiędzy kierowcami w zespole jest emocjonująca.

Jeśli chodzi o klasyfikację konstruktorów to kwestia wygranej jest dawno przesądzona. Ciekawie natomiast zapowiada się walka o pozostałe stopnie podium. Po świetnym początku Ferrari osiadło na laurach. Do walki powrócił Red Bull. Co z tego wyniknie? Zobaczymy.

Cieszy również nad wyraz dobra forma McLarena. Są jeszcze problemy, z którymi zespół ciągle nie może sobie poradzić. Postępy widać jednak gołym okiem. Może jestem zbyt dużą optymistką, ale widzę Fernando Alonso na podium w przyszłym sezonie.

Z powakacyjnych niespodzianek. Po tym sezonie żegnamy się z Felipe Massą. Również przyszłość Jensona Buttona jest niepewna, póki co kierowca zapowiada rok przerwy.


 

GP Wielkiej Brytanii

                           Dawno już nie pisałam o F1. Może dlatego, że ostatnio wyścigi nas nie rozpieszczały. Krótko mówiąc powiewało nudą. Szczególnie wyścig o GP Europy, na torze w Baku. Byłam nim bardzo zawiedziona. Tym bardziej, że sam tor wyglądał obiecująco. No cóż, nie ma się co smucić, może za rok będzie ciekawiej.

Wyścig o GP Austrii także bez fajerwerków. Oczywiście poza końcówką wyścigu i zaciętą walką o zwycięstwo między kierowcami Mercedesa. Napięcie w zespole jest coraz większe. I nie ma się co dziwić. Nico Rosberg walczy o swój pierwszy tytuł mistrzowski i w tym sezonie ma naprawdę realne szanse tym bardziej, że w pierwszej połowie sezonu szczęście sprzyjało właśnie jemu. Lewis Hamilton, wiadomo. Będzie walczył do końca i tak łatwo nie da za wygraną. Po bardzo pechowym początku sezonu, wydaje się że Lewis swój limit pecha już wyczerpał. W błyskawicznym tempie odrobił stratę punktową do Rosberga. Po GP Wielkiej Brytanii właściwie możemy powiedzieć że walka o tytuł zaczyna się od nowa. To fantastyczna wiadomość dla nas, kibiców. Wszystko wskazuje na emocjonującą drugą połowę sezonu.

źródło zdjęcia

O wielkim zaskoczeniu możemy mówić w przypadku Ferrari. Zespół zrobił ogromny krok, ale niestety do tyłu. I to nie tylko względem Mercedesa. Obecnie Ferrari przegrywa także z Red Bullem zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu. Ciekawa jestem czy to tylko chwilowa niedyspozycja czy zespół ma jakiś poważniejszy problem.

Cieszy za to forma McLarena. Szczególnie jeśli przypomnimy sobie początek sezonu. Co prawda małymi kroczkami, ale widać że zespół idzie do przodu. Generalnie jest postęp. Zespół pracuje nad poprawą osiągów. Już nie mogę się doczekać kolejnych wyścigów.

Przed nami jeszcze dwa wyścigi, a później Formuła1 udaje się na wakacje. Jesteśmy obecnie w połowie rywalizacji o tytuł mistrzowski. Walka zapowiada się ciekawie!


GP Chin 2016

                      Właśnie dla takich wyścigów warto oglądać F1. Z wyścigu na wyścig emocje są coraz większe. Coś mi mówi, że to będzie bardzo udany sezon.

Zacznijmy więc od początku, czyli od startu. To zdecydowanie był kluczowy moment wyścigu. Mam tu na myśli oczywiście manewr Kwiata, który bardzo odważnie przebił się po pierwszych zakrętach na trzecią lokatę. Tym samym zamykając drogę Vettelowi, który zmuszony do zmiany linii jazdy, uderzył w bolid Kimiego Raikkonena. Fin stracił przednie skrzydło, które później cała stawka starała się ominąć. Dalej wszystko potoczyło się jak lawina.

Prawdziwa burza tak naprawdę rozpętała się po wyścigu. Chodzi oczywiście o wymianę zdań między Vettelem a Kwiatem do której doszło tuż przed podium. Generalnie nie darzę Vettela sympatią, ale tutaj muszę przyznać mu rację. Manewr Kwiata był zbyt agresywny i tak naprawdę kierowca sam miał dużo szczęścia, że nie skończyło się to inaczej. Samo zachowanie Vettela i sposób zwrócenia uwagi był jednak mało profesjonalny. Można było załatwić to inaczej, nie ośmieszając kolegi na oczach całego świata.

źródło zdjęcia

Drugi kierowca Red Bulla, Daniel Riccardo wystartował natomiast bezbłędnie. Zupełnie nieoczekiwanie już po pierwszym zakręcie znalazł się przed Rosbergiem. Radość nie trwała długo. Już na trzecim okrążeniu w bolidzie Daniela pękła opona. I tak kierowca musiał zadowolić się ostatecznie czwartym miejscem. Nie zmienia to faktu, że Red Bull radzi sobie coraz lepiej. Dobra forma podczas całego weekendu to nie przypadek. Czyżby zespół powracał do gry. Oby. Dominacja Mercedesa nie jest dobra dla F1. Większa liczba teamów na podobnym poziomie, oznacza rywalizację. Tego właśnie przecież wyczekujemy.

Dla Lewisa Hamiltona to nie był łatwy wyścig. Pech nie opuszcza Brytyjczyka od początku sezonu. Stłuczka na starcie i niezliczona ilość pit stopów. W tej sytuacji siódme miejsce to nie najgorszy rezultat. Pamiętajmy że sezon dopiero się rozpoczął. Lewis Hamilton nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Mimo wszystko forma McLarena napawa optymizmem. Powoli ekipa staje się zespołem środka stawki. Szkoda tylko, że trwa to wszystko tak długo. No nic, poczekamy, byle nie za długo. Chciałabym zobaczyć jeszcze Fernando Alonso na podium.

To tyle z mojej strony. Kolejny wyścig już za niespełna dwa tygodnie, w Rosji.

GP Australii

                   Wiem, że pewnie czekacie na nowe przepisy wielkanocne. Oczywiście mam kilka przygotowanych. Zanim jednak je opublikuję, muszę napisać choć kilka zdań o niedzielnym wyścigu. Po długiej przerwie Formuła1 wreszcie powróciła. Tradycyjnie kolejny sezon rozpoczął się od wyścigu na torze Albert Park w Australii. Wszyscy kibice dobrze wiedzą, że różnie to bywało z tą inauguracją sezonu. Tym razem jednak nie ma powodów do narzekań. No może poza sesją kwalifikacyjną, ale to już osobny temat.

źródło zdjęcia

Właśnie takich wyścigów Formuła1 potrzebuje. Dynamicznych i absolutnie nieprzewidywalnych. Pomimo wczesnej pory rozgrywania wyścigu (6 rano!) ani razu nie poczułam się senna. Wyścig trzymał w napięciu od startu aż po samą metę.

Zacznijmy od początku. Totalnie zepsuty start w wykonaniu kierowców Mercedesa był dużym zaskoczeniem. Obydwaj kierowcy mocno opóźnili start, a na domiar złego przyblokowali się wzajemnie. Takiej okazji nie mogli nie wykorzystać kierowcy Ferrari. W tym momencie zaczęłam się mocno obawiać o dalsze losy wyścigu. Wszyscy dobrze wiemy co się dzieje gdy Sebastian Vettel obejmuje prowadzenie i nie ma nikogo przed sobą.

Moje obawy nie trwały długo. Na 18 okrążeniu doszło do bardzo groźnego wypadku między Fernando Alonso i Estebanem Gutierrezem. Kierowcom nic się nie stało, ale wypadek wyglądał naprawdę przerażająco. Z bolidu Fernando właściwie nic nie zostało. Szkoda, bo były szanse na dobrą pozycję. Tymczasem strata jest podwójna. Poza ewentualnymi punktami Hiszpan stracił też silnik, a przecież to dopiero pierwszy wyścig. Oby jednak szczęście jeszcze się uśmiechnęło do kierowców Mclarena w tym sezonie.

Po wypadku na torze pojawiła się czerwona flaga i właściwie wyścig rozpoczął się od nowa. Był czas na modyfikację strategii. I to właśnie dzięki temu kierowcy Mercedesa zdołali odrobić straty. Kimi Raikkonen musiał zakończyć wyścig z powodu awarii, a Sebastian Vettel ukończył go na trzeciej pozycji. Ostatecznie wyścig zakończył się dubletem Mercedesa, ale cieszy fakt że nie było to wcale takie oczywiste.

Wielkie uznanie dla debiutującego zespołu Haas. Pierwszy wyścig i już 6 miejsce, brawo!

Sezon F1 2015 – podsumowanie

                           Wyścig o GP Abu Dhabi w ostatnią niedzielę listopada był ostatnim w tym sezonie. Sam wyścig nie zachwycił nas szczególnie. Piękny tor, idealna pogoda, ale zdecydowanie za mało się działo. Lewis Hamilton, po tym jak na torze w Austin zapewnił sobie tytuł mistrzowski, jakby odpuścił dalszą rywalizację. Mistrz świata zbyt szybko zaczął świętować czy może zespół postanowił dać szansę Rosbergowi? No cóż, tego pewnie się nie dowiemy. Fakty są takie, że trzy ostatnie GP padły łupem Rosberga, a my mogliśmy się obejść smakiem jeśli chodzi o rywalizację w Mercedesie.

źródło zdjęcia

W Abu Dhabi na podium obok kierowców Mercedesa stanął Kimi Raikkonen. Wreszcie piękna jazda w wykonaniu Fina i wreszcie wyścig bez niespodzianek. Liczę na więcej w przyszłym sezonie. Chciałabym w końcu zobaczyć walkę między Raikkonem, a Vettelem. Tym bardziej, że warunki w Ferrari są. Przedsezonowe rewolucje w zespole przyniosły efekty w tempie błyskawicznym. Ku zaskoczeniu wszystkich, tylko Ferrari udało się pokonać Mercedesa i to aż trzykrotnie. Szkoda jednak, że w tym sezonie zespół postawił tylko na jednego kierowcę.

Największe rozczarowanie sezonu? Odpowiedź jest prosta, zespół McLaren. Katastrofalny początek i walka o ukończenie wyścigu. Później pierwsze punkty, poprawa osiągów i jakby nowa nadzieja.  Wreszcie koniec sezonu i właściwie powrót do początku. Dobrze pamiętam jakie emocje budził powrót Hondy do F1. Do tego mocny skład w zespole, dwaj mistrzowie, Button i Alonso. Nasze apetyty były ogromne. Choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. Fernando Alonso właściwie od początku podkreślał, że współpraca z McLarenem to projekt długoterminowy. Pamiętacie jak było z powrotem Mercedesa? Początki też nie były różowe. Mam nadzieję tylko że zespół nie zmarnował tego sezonu. Liczę na znaczną poprawę formy w przyszłym roku.

Nie bez powodu na rozdaniu nagród FIA Max Verstappen został okrzyknięty „Debiutantem Roku”. Przyznam się, że byłam sceptycznie nastawiona do tak młodego kierowcy w F1. Tymczasem Holender zadziwił nas już w pierwszych wyścigach. Oby więcej takich debiutów.

W przyszłym sezonie czeka nas kilka zmian. Między innymi jeśli chodzi o opony. Firma Pirelli będzie przygotowywała teraz trzy mieszanki na dany wyścig, a nie jak dotychczas dwie. Oznacza to większe możliwości co do strategii. Poza tym do F1 dołączy zespół HAAS i jak wiemy od niedawna, powróci Renault. Będzie się wiec działo. Ja już nie mogę się doczekać.

GP Meksyku

                    O tym wyścigu zdecydowanie warto napisać kilka słów. Po ponad dwudziestu latach GP Meksyku wraca do kalendarza F1. I to w jakim stylu. Słowa uznania dla organizatorów, którzy naprawdę zadbali o to aby ten weekend stał się wielkim świętem. Piękny tor z bardzo dużą ilością trybun. No i ten przejazd przez stadion, wiele bym dała żeby móc zająć jedno z tych miejsc.

O tym kto zostanie mistrzem świata dowiedzieliśmy się już tydzień temu, na torze w Austin. To tam stoczyła się jedna z najbardziej zaciętych walk o wygraną w tym sezonie. Ostatecznie wygrał Lewis Hamilton, zapewniając sobie tym samym tytuł. Jednak sprawa pozostałych miejsc na podium ciągle pozostawała otwarta. Nico Rocberg, który na ostatnich okrążeniach, po fatalnym błędzie, oddał prowadzenie w GP USA, zapowiadał walkę w Meksyku. Podobnie zresztą Sebastian Vettel.

Sobotnie kwalifikacje padły łupem Nico Rosberga. Także po starcie Niemiec obronił pozycję i nie oddał jej już właściwie do końca wyścigu. Wreszcie pole position przełożyło się na wygraną. Wygraną, której Rosberg potrzebował jak nikt inny. Teraz liczymy na jeszcze większą porcję emocji. W grę wchodzi przecież wicemistrzostwo.

  źródło zdjęcia

Zespół Ferrari nie będzie natomiast wspominał tego weekendu dobrze. Totalna klęska i mnóstwo straconych szans. To było chyba najgorsze GP w wykonaniu Sebastiana Vettela. Najpierw kontakt z Riccardo i przebita opona. Później kilka małych błędów, aż w końcu wypadnięcie z toru i koniec wyścigu. Nie lepiej działo się u Kimiego Raikkonena, który po kontakcie z Bottasem musiał zakończyć wyścig. W ten sposób Vettel stracił pozycję wicelidera w klasyfikacji mistrzostw, a Raikkonen pozycję czwartą. Dla fanów to dobre wieści. Oznacza to, że kierowcy w następnych wyścigach będą walczyć o powrót na pozycje. Mimo wszystko zapowiada się emocjonujący koniec sezonu.

GP Singapuru i GP Japonii

                                        Dużo się działo w ostatnim czasie w świecie Formuły1. Zacznę może od GP Singapuru, o którym nie udało mi się napisać nic wcześniej. Był to weekend pod znakiem wielkiej niewiadomej. Mianowicie czy niedyspozycja Mercedesa jest tylko chwilowa czy też Ferrari wreszcie znalazło sposób na wygraną? Otóż przez cały weekend to Mercedes tracił cenne sekundy. Wszyscy przecieraliśmy oczy z niedowierzaniem. I stało się. Wygrana padła łupem Ferrari. Niewiele brakło by zespół zgarnął komplet punktów. Jednak kierowców na podium przedzielił Daniel Ricciardo. Lewis Hamilton mimo wielkiego zapału do walki musiał zakończyć wyścig z powodu awarii. Nico Rosberg skończył zaś wyścig dopiero na czwartej pozycji. I tak z odpowiedzią na pytanie musieliśmy czekać do następnego weekendu.

I się doczekaliśmy. Okazało się, że w Singapurze to tylko chwilowa niedyspozycja Mercedesa. W Japonii zespół powrócił do formy. Sobotnie kwalifikacje wygrał Nico Rosberg, ale ostatnia sesja została skrócona z powodu wypadku Kwiata. Tak więc naprawdę nie wiadomo jak zakończyłyby się kwalifikacje w normalnych warunkach. Tak czy owak start do wyścigu w wykonaniu Lewisa Hamiltona był rewelacyjny. Nico Rosberg o dziwo wystartował dobrze, ale nie miał szans z Hamiltonem. W zasadzie już wtedy było wiadome do kogo będzie należał ten wyścig. Tym razem to Mercedes zgarnął komplet punktów.

Jednak to nie rywalizacja na czele stawki skupiła naszą największą uwagę. Prawdziwa tragedia rozgrywała się gdzieś w środku stawki. Mowa oczywiście o Fernando Alonso. Jensona Buttona również to dotyczy, ale ten do tej pory nie wyraża swoich uwag głośno. Jak najbardziej rozumiem całą tą frustrację Fernando. Jak musi czuć się kierowca, który nic nie może zrobić gdy młodsi i mniej doświadczeni kierowcy wyprzedzają go na prostej. Jedno mi tylko nie pasuje. Do tej pory Fernando Alonso potwierdzał, że nie żałuje swojej decyzji o przejściu do McLarena. Mimo chwilowej niedyspozycji jest szczęśliwy i że to dla niego wielkie wyzwanie. Dlaczego więc nagle zmienił zdanie? I to w domowym wyścigu Hondy. Czy to chwilowe zwątpienie czy może jednak element strategii zespołu. No cóż, nie wiem. Mam nadzieję, że wkrótce wszystkie wątpliwości się wyjaśnią.

źródło zdjęcia

Przed nami jeszcze 5 wyścigów. Jesteśmy na etapie gdy nic nie jest pewne i wszystko się może jeszcze zdarzyć. Nie wiem jak wy, ale ja czekam już z niecierpliwością następną rundę F1.

GP Belgii i GP Włoch

                             Formuła1 powróciła po wakacjach już jakiś czas temu. Wydaje się jednak, że mimo długiej przerwy nic się nie zmieniło. Mercedes ciągle nie ma sobie równych, a właściwie to Lewis Hamilton.

Pamiętacie, co pisałam po GP Węgier, które zakończyło się zwycięstwem Ferrari? Tak jak przypuszczałam, to była tylko wpadka Mercedesa. Błędy zdarzają się nawet najlepszym. Zespół wnioski wyciągnął i w Belgii pokazali kto rządzi w stawce. Pewne zwycięstwo Hamiltona i drugie miejsce Rosberga. Komplet punktów, lepiej być nie mogło. Dla Ferrari weekend w Belgii na pewno nie był udany. Ryzykowna strategia jednego postoju zupełnie się nie opłaciła. Opona w bolidzie Sebastiana Vettela eksplodowała na przedostatnim okrążeniu. I tak Ferrari musiało obejść się smakiem. Na konto zespołu wpadło zaledwie sześć punktów, za sprawą Kimiego Raikkonena.

Jedyną niespodziankę po wakacjach sprawił nam McLaren. Miało być co raz lepiej z wyścigu na wyścig. I tak było przez jakiś czas. Tylko naprawdę nie wiem co się stało po wakacjach. Przykro mi to pisać, ale zespół nie tylko się nie rozwinął, a wręcz się cofnął. Zupełnie zmarnowany sezon. Mam nadzieję tylko, że te niepowodzenia zaowocują jednak w przyszłym roku.

źródło zdjęcia

GP Włoch również bez większych niespodzianek. Kolejne do kolekcji zwycięstwo Hamiltona. Brytyjczyk pewnie zmierza po trzeci tytuł. Podium już jednak bez Nico Rosberga, którego silnik stanął w płomieniach, eliminując Niemca z rywalizacji. Drugie miejsce na podium przypadło Vettelowi. Na najniższym stopniu w pełni zasłużenie stanął Felipe Massa. Szkoda tylko Kimiego Raikkonena. Wreszcie udane kwalifikacje i start w pierwszej linii. Zapowiadało się wspaniale, ale przez nieudany start, przez resztę wyścigu kierowca musiał odrabiać straty.

Przed nami jeszcze 7 wyścigów. Mimo, że losy mistrzostwa wydają się już być przesądzone, sezon jeszcze się nie kończy. Wiele jeszcze przed nami, a najbliższe GP Singapuru już za niespełna dwa tygodnie.

GP Węgier i żegnaj Jules

                       Długo można by pisać o wczorajszym wyścigu na torze Hungaroring. Fantastyczne widowisko po szczególnie ciężkim dla świata F1 tygodniu. Śmierć Julesa Bianchi zaskoczyła nas wszystkich. Mimo, że prognozy od początku nie napawały optymizmem, wszyscy mieliśmy nadzieję. Niestety nie udało się. We wtorek pożegnaliśmy Julesa, ale wyścig wiadomo, musiał się odbyć.

Wydaje się jednak, że Jules Bianchi był obecny podczas całego weekendu. Wiele symboli i magicznych słów. I wreszcie zwycięstwo dedykowane zmarłemu kierowcy. To był naprawdę piękny, ale jednocześnie bardzo smutny wyścig.

źródło zdjęcia

Drugie zwycięstwo Ferrari oznacza, że przedsezonowy cel został zrealizowany. Świetny start Vettela, a może tylko błąd Hamiltona. Tak czy owak piękne zwycięstwo Ferrari nad Mercedesem. Jednak nie liczyłabym na powtórkę w Belgii. Mercedes na pewno wyciągnie wnioski i już więcej nie pozwoli sobie na takie straty. Mimo wszystko, świetne urozmaicenie sezonu.

Wielkie brawa dla McLarena. Tak wiem, mieli dużo szczęścia, ale to nie ważne. Dobre pozycje i świetne punkty zarówno dla Alonso jak i Buttona to było to, czego zespół potrzebował. Szczególnie jeśli chodzi o Alonso, który już powoli zaczął wątpić w słuszność swojej decyzji. Bardzo udany weekend mam nadzieję, że wniesie nową energię do zespołu. Liczę na to.

Świetnie spisał się też Red Bull. W przypadku Kwiata miejsce  na podium w pełni zasłużone. Natomiast co do Daniela Ricciardo mam pewne wątpliwości. Zbyt wiele kolizji w podczas wyścigu. I o dziwo żadnej z nich Daniel nie był winien. Tu niestety nie mogę się zgodzić. 

Teraz Formuła1 udaje się na prawie miesięczne wakacje. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na GP Belgii, a wszystko wskazuje na to, że będzie się działo.

źródło zdjęcia