GP Monako

                   To był bardzo emocjonujący weekend wyścigowy. I co najważniejsze, nie tylko za sprawą Formuły1. W sobotnich kwalifikacjach do wyścigu na torze w Monako pole position wywalczył Kuba Giermaziak (seria Porsche Super Cup). Także w niedzielę Polak nie zawiódł i odniósł pewne zwycięstwo. Sukces ogromny. Tym bardziej cenny, że po nieudanym ubiegłorocznym sezonie wielu ludzi zwątpiło (w tym ja, przyznaję się) w Polaka. Mam nadzieję, że ta wygrana to tylko początek sukcesów.

źródło zdjęcia

Pod względem emocji F1 także nie próżnowała. Walka w Mercedesie wyraźnie się zaostrza. Widać, że obaj kierowcy mają wielki apetyt na mistrzostwo i że są w stanie zrobić wszystko, by je zdobyć. Oliwy do ognia dolał Nico Rosberg, który w dość kontrowersyjny sposób wygrał sobotnie kwalifikacje. Za pewne każdy z nas ma swoje zdanie w tej prawie. Jednak tak czy inaczej, decyzją sędziów Rosberg wystartował z pierwszego pola. A konflikt pomiędzy kierowcami spowodował, że walka była jeszcze bardziej pasjonująca. Tak jak dwa tygodnie temu, rywalizacja trwała prawie do samej mety. Na dziesięć okrążeń przed końcem Lewis Hamilton nagle, zaczął znacznie tracić do prowadzącego Rosberga. Okazało się, że kierowca ma problemy z jednym okiem. I właściwie ta pechowa sytuacja zadecydowała o rozstrzygnięciu wyścigu. Przez resztę okrążeń, zamiast gonić Rosberga, Hamilton musiał uciekać przed Riccardo. 

źródło zdjęcia

Największy pechowiec wyścigu? Do tego miana predysponuje wielu kierowców. Po pierwsze Sebastian Vettel, awaria skrzyni biegów i koniec wyścigu już na pierwszych okrążeniach. Zespół Toro Rosso, gdzie awaria silników wyeliminowała obu kierowców. I wreszcie Kimi Raikkonen. Świetny, zaskakujący wręcz start w wykonaniu Fina i szanse na walkę o podium. Niestety wszystko to zostało zniszczone podczas dublowania jednego z kierowców Marussi. Szkoda tylko, że realizator nie pokazał nam tego incydentu i o wszystkim dowiedzieliśmy się z komunikatu zespołu. Tak więc sami widzicie, że kandydatów jest wielu.

Nas, kibiców najbardziej jednak cieszy chyba fakt, że walka na torze rozgrywała się nie tylko na czele. Fascynujące manewry wyprzedzania mogliśmy podziwiać wśród kierowców środka, a nawet końca stawki. Bitwa rozgrywała się o każdy jeden punkcik. O swoje pierwsze punkty otarł się nawet Caterham. Niestety tym razem się nie udało, ale ja trzymam mocno kciuki za zespół.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała choć w kilku słowach o Fernando Alonso. Przez cały wyścig w zasadzie nie widzieliśmy Hiszpana wcale. I to nie dlatego, że sobie nie radził, albo że nie potrafi walczyć. Po prostu bolid Ferrari w tym sezonie totalnie nie jest konkurencyjny. To czwarte miejsce w Monako jest tylko i wyłącznie zasługą cierpliwości i wytrwałości Alonso. Żaden w tym sukces zespołu.

GP Brazylii i zakończenie sezonu

                   Od GP Indii nie pojawił się na blogu żaden wpis dotyczący Formuły1. Po tym jak Sebastian Vettel zapewnił sobie tytuł mistrzowski straciłam ochotę nie tylko do pisania, ale też oglądania wyścigów. Co prawda oglądałam transmisje, ale już mniej uważnie. Zakończenie sezonu było już rozstrzygnięte.

źródło zdjęcia

I niestety nic już tego nie mogło zmienić. Sebastian Vettel zdobył czwarty tytuł z rzędu. Co więcej, łupem padło także kilka rekordów. Zwyciężając w GP Brazylii, Vettel wyrównał rekord 13 zwycięstw w sezonie należący do Michaela Schumachera. Tym samym wyrównał rekord należący do Alberto Ascariego, 9 zwycięstw z rzędu. Szkoda, że ten rzekomo utalentowany kierowca jest przyrównywany do tak wielkich nazwisk.

Wicemistrzem po raz kolejny został Fernando Alonso. Wspaniała postawa kierowcy przez długi czas dawała szansę na tytuł. Mam jednak wrażenie, że na kilka wyścigów przed końcem sezonu Fernando zwyczajnie się poddał. Nic w tym dziwnego. W sytuacji w której zespół nie walczy, na nic starania kierowcy. To nie był udany sezon dla Ferrari. Niezbyt udana konstrukcja, powtarzające się błędy techniczne i taktyczne. Taki zespół nie zdobywa mistrzostwa. W klasyfikacji końcowej przed Ferrari znalazł się nie tylko Red Bull, ale i Mercedes.

W Brazylii z Ferrari pożegnał się Felipe Massa. W przyszłym sezonie za kierownicą drugiego czerwonego bolidu zasiądzie Kimi Raikkonen. Połączenie Alonso – Raikkonen wydaje się być bardzo ciekawe i mam nadzieję, że dostarczy nam wielu emocji.

Nie tylko z zespołem, ale i ostatecznie z Formułą1 pożegnał w Brazylii Mark Webber. F1 na pewno wiele straci na jego odejściu. To jeden z ostatnich tak dojrzałych i doświadczonych kierowców. W ostatnim czasie F1 bardzo nam odmłodniała. I na pewno nie jest to zmiana na dobre.

Na koniec kilka słów na temat Lewisa Hamiltona. Pamiętacie jak dokładnie rok temu zastanawialiśmy się czy słuszna była decyzja o przejściu do Mercedesa? Dzisiaj chyba nikt już nie ma wątpliwości. Wystarczy porównać klasyfikację końcową. Mercedes, wicemistrzostwo, 366 punktów. McLaren, 5 miejsce, 122 punkty. Liczby mówią same za siebie.

Formuła 1 udaje się teraz na wakacje. GP Australii inaugurujące sezon 2014, dopiero za 15 tygodni i 4 dni. Nie pozostanie nam nic innego, jak tylko cierpliwie czekać.

GP Indii i mistrzostwo świata WRC-2

               Na trzy wyścigi przed końcem sezonu, rozegrały się losy tytułu mistrzowskiego. Sebastian Vettel zwyciężył wyścig o Grand Prix Indii i zapewnił sobie czwarty z rzędu tytuł. Dla mnie to smutna wiadomość. Może jestem w błędzie, może się nie znam, ale nie wierzę w wielki talent Vettela. Jest dobrym kierowcą i tylko tyle. Wszystkie swoje sukcesy zawdzięcza zespołowi, a przede wszystkim niezawodnym konstrukcjom Adriana Neweya.

Pozwolicie jednak, że nie o Formule1 będę dzisiaj pisać. Przecież my także mamy powody do świętowania. Robert Kubica wygrał w niedzielę Rajd Hiszpanii w kategorii WRC-2. Tym samym Polak zapewnił sobie mistrzowski tytuł w klasyfikacji WRC-2. Niebywały sukces, największy w historii polskich rajdów. Co więcej, odniesiony w pierwszym sezonie startów.

źródło zdjęcia

Droga do mistrzostwa rozpoczęła się w Portugalii. Debiut na nawierzchni szutrowej, problemy techniczne i ostatecznie szóste miejsce. Później było już tylko lepiej. Zwycięstwo w  (w klasie WRC-2) Rajdzie Grecji i Sardynii. Fantastyczny start w legendarnym Rajdzie Finlandii, zakończony drugim miejscem. Kolejne zwycięstwa w Rajdzie Niemiec, Francji i Hiszpanii. Na 7 startów w klasie WRC-2 Robert zwyciężał aż 5 razy. Pięciokrotnie mieścił się w pierwszej dziesiątce w klasyfikacji generalnej. Wynik imponujący zważywszy na to, że przecież był to sezon debiutancki.

Mimo, że sezon dla Roberta już się zakończył, ten nie próżnuje. W połowie listopada Polak wystartuje w Rajdzie Wielkiej Brytanii. Z tą różnicą, że w aucie klasy WRC.

Na chwilę obecną nie znamy planów Kubicy co do przyszłego sezonu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko się wyjaśni. Patrząc na ostatnie wypowiedzi kierowcy, możemy być dobrej myśli.

GP Japonii

                     Ciężko jest mi napisać choćby kilka słów o Grand Prix Japonii. Wyścig na torze Suzuka nigdy nie należał do moich ulubionych. Jednak tegoroczny pobił wszystkie rekordy. Nie wiem, może to tylko moje subiektywne odczucie. Niestety wyścigi, które za każdym razem kończą się tak samo przestały mnie fascynować.

źródło zdjęcia

To już 9 wygrana Vettela w sezonie. Co prawda Niemiec nie zapewnił sobie jeszcze mistrzostwa. Jednak sprawa wydaje się być przesądzona. Nic i nikt nie jest już w stanie przeszkodzić Vettelowi w zdobyciu czwartego tytułu z rzędu. Można by zadać pytanie, o co tyle hałasu? Michael Schumacher też dominował, też zdobywał tytuły. Różnice widać gołym okiem. Daleko jeszcze Vettelowi do Schumachera.

Za wygraną jak zwykle Vettel powinien podziękować Webberowi i zespołowi oczywiście. Jak dla mnie, ten wyścig należał do Webbera. Zmiana strategii w ostatniej chwili i nieoczekiwany zjazd do boksów. No cóż. Zespół przyzwyczaił nas już do takich decyzji. Tylko później niech nie bronią Vettela, no bo jak tu szanować kierowcę który wygrywa w taki sposób. Szkoda tylko Marka Webbera. Wygrana pozwoliłaby mu godnie pożegnać się z F1. Jak widać nawet na to nie można liczyć w zespole Red Bull.

Na szczególną pochwałę zasługuje Romain Grosjean. Wspaniały start w wykonaniu Francuza i dobra jazda zaowocowały miejscem na podium. Brawo!

I na koniec Ferrari, które bardzo mnie rozczarowało. Widać, że zespół już odpuścił sezon. Nie wiem czy to słuszna decyzja. Oby tylko miała pozytywny wpływ na formę zespołu w przyszłym sezonie. Fernando Alonso też nie błyszczał. I nie ma się co dziwić, bo skoro zespół już nie walczy, to kierowca sam wiele nie zdziała. Po raz kolejny Hiszpan będzie musiał zadowolić się tytułem wicemistrzowskim.

GP Belgii i Rajd Niemiec

                     Ubiegły weekend zapewnił nam porządną dawkę sportowych emocji. Poczynając już od czwartku i startu Rajdu Niemiec. Poprzez niedzielny wyścig Porsche Super Cup, a  na Grand Prix Belgii kończąc.

Zacznijmy więc od początku. Tym razem Formuła1 została nieco przyćmiona. Wszystko za sprawą rewelacyjnej jazdy Roberta Kubicy w Rajdzie Niemiec. Już w czwartek Polak nie miał sobie równych w klasie WRC2. Szybko więc objął prowadzenie w rajdzie. W piątek do walki włączył się Elfyn Evans. Podobnie sobota upłynęła pod znakiem zaciętej walki Kubicy z Evansem. Różnice czasowe były naprawdę niewielkie. Kierowcy zmieniali się na prowadzeniu, jednak ostatecznie to Polak wyszedł obronną ręką. Po pierwszym niedzielnym OS-ie przewaga Kubicy wzrosła do 18 sekund. Jeszcze przed startem GP Belgii wszystko było jasne. Kubica zwyciężył Rajd Niemiec w klasie WRC2. I to nie koniec sukcesów. Jeszcze większym osiągnięciem było zajęcie 5 miejsca w klasie WRC. Tym samym rekord Hołowczyca został pobity. Z niespełna półrocznym doświadczeniem, Kubica zdołał wywalczyć najlepsze miejsce w rundzie mistrzostw świata, w całej historii polskich rajdów. To niebywały sukces.

źródło zdjęcia

Co do przyszłego sezonu, Kubica nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Jednak wypowiedzi kierowcy są pełne optymizmu. Kubica otwarcie mówi, że nie chce jeździć w rajdach. Jego celem jest Formuła1. I oby ten cel z każdym dniem był jak najbliżej.

Niedziela nie była szczęśliwym dniem dla Kuby Giermaziaka. Mimo, że zapowiadało się tak wspaniale. W sobotnich kwalifikacjach Kuba wywalczył pole position. Wbrew wszelkim obawom Polak zdołał utrzymać prowadzenie po starcie. Prowadził właściwie przez cały wyścig, aż do ostatniego okrążenia, kiedy awarii uległa skrzynia biegów. To bardzo pechowy sezon dla Kuby. Szanse na mistrzostwo już przepadły, ale Polak zapowiada że się nie poddaje i będzie walczył o drugą pozycję. Trzymam kciuki, aby się udało.

No i na koniec wreszcie kilka słów o F1. Choć w świetle tego, co działo się w Niemczech, wyścig na torze Spa wydawał się nudny. No bo niestety nawet najciekawsze manewry wyprzedzania na torze nie są w stanie wynagrodzić nam paluszka Vettela w górze. Jedynym kierowcą, o którym warto wspomnieć jest Fernando Alonso. W sobotnich kwalifikacjach zespół wyraźnie się nie spisał. W efekcie czego do wyścigu Hiszpan wystartował z 9 pozycji. Dalekie pole nie zdołało powstrzymać Alonso. Już na pierwszym zakręcie kierowca błyskawicznie przebił się na 5 pozycję. Później było jeszcze lepiej. Hiszpan systematycznie kręcił najlepsze czasy okrążeń. Do zwycięstwa zabrakło prędkości. Mam nadzieję jednak, że Fernando pokazał wszystkim jak wygląda mistrzowska jazda.

GP Węgier i sto lat dla Fernando Alonso

                   Zdaniem wielu, nie tylko kibiców, wczorajsza wygrana Hamiltona była nie lada niespodzianką. Ale czy na pewno? Nie wydaje mi się. Już od początku sezonu wiadomo, że duet Mercedes – Hamilton to bardzo udane połączenie. Wywalczone w sobotnich kwalifikacjach pole position tylko to potwierdza. Szybkość, precyzja, bezbłędna jazda były już od dawna. Czego więc do tej pory brakowało do zwycięstwa? Odpowiedź jest prosta, opon. Do tej pory bolid Mercedesa zużywał opony błyskawicznie, rujnując szanse na zwycięstwo. Tym razem jednak tak się nie stało. Opony wytrzymały, a Lewis Hamilton wywalczył pierwsze zwycięstwo dla Mercedesa. Moim zdaniem bardzo zasłużone. Gołym okiem widać jak wielką pracę zespół włożył w ten sukces. I dobrze, może wreszcie pojawi się ktoś, kto pokrzyżuje plany Vettelowi.

Drugie miejsce należało do Kimiego Raikkonena. Według mnie, bardzo udany wyścig dla Fina. Sam zainteresowany podchodzi do wyniku jednak bardziej sceptycznie. „Drugie miejsce jest jednak lepsze niż nic”. Widać, że Kimi ambicje ma wysokie i to się chwali, takich kierowców potrzebuje F1.

Sebastian Vettel w wyścigu bynajmniej nie błyszczał. Problemy z oponami, uszkodzone skrzydło, ciasne zakręty, tłumaczeń było wiele. Niestety, czasami o zwycięstwo trzeba powalczyć.

I na koniec już tradycyjnie kilka słów o Fernando Alonso. No cóż, nawet najlepsza jazda kierowcy nie pomoże, gdy bolid nie ma prędkości. Ferrari tym razem się nie postarało. Bolid miał być szybszy, a wyszło jak zawsze. Szkoda, bo aż przykro patrzeć jak najlepszy kierowca na torze  dojeżdża do mety na piątej pozycji. Szanse na mistrzostwo też znacznie się zmniejszyły. W klasyfikacji generalnej Hiszpan spadł na trzecie miejsce za Raikkonena. Różnica jest niewielka, to zaledwie 1 punkt. Porównując jednak bolid Lotusa i Ferrari, szanse zmniejszają się jeszcze bardziej.

źródło zdjęcia

Wszystkie smutki odłóżmy jednak na bok. Fernando Alonso obchodzi dziś swoje 32 urodziny. Wszystkiego najlepszego! Wielu udanych sezonów w F1, a przede wszystkim trzeciego tytułu mistrzowskiego!

Na Węgrzech nie było prezentu urodzinowego, ale kto wie, może po przerwie wakacyjnej, zespół wróci jak nowo narodzony. I w GP Belgii zwycięży Fernando? Byłoby wspaniale.

GP Kanady

                              Nie przypuszczałam, że wyścig o GP Kanady dostarczy nam tylu emocji. Mimo deszczowych kwalifikacji, w niedziele pogoda sprzyjała kierowcom. Cały wyścig przeprowadzony był na suchym torze.

Niestety kibicom w Polsce pogoda w znacznym stopniu utrudniła oglądanie wyścigu. Zamiast wielu okrążeń mogliśmy podziwiać niebieski ekran. No nic, pogoda zrobiła nam psikus.

źródło zdjęcia

Sobotnie kwalifikacje wygrał Sebastian Vettel. Przypuszczam więc ,że już w wtedy większość z nas wiedziała kto zwycięży w niedziele. I nie pomyliliśmy się. Nie trudno było to przewidzieć. Myślę, że każdy kierowca mając do dyspozycji taki bolid i startując z pole position byłby w stanie wygrać wyścig. Żadna w tym zasługa Vettela. Szczególnie jeśli przyjrzymy się stylowi jego jazdy. Vettel jechał na pierwszej pozycji, nie miał nikogo przed sobą, a mimo to popełniał tyle błędów. Niestety nic się nie ukryje, realizator sprytnie wychwycił wszystkie błędy Vettela.

Drugie miejsce w niedziele wywalczył Fernando Alonso. I tutaj słowo wywalczył jest w pełni uzasadnione. Hiszpan dał nam prawdziwy pokaz mistrzowskiej jazdy. W wspaniałym stylu awansował z szóstej pozycji na drugą. Gdyby wyścig miał choć kilka okrążeń więcej, kto wie jak by się skończył.

Na najniższym stopniu podium stanął Lewis Hamilton. Myślę, że to bardzo ważne podium dla Lewisa. McLaren w tym roku nie błyszczy. Tymczasem Mercedes z wyścigu na wyścig wydaje się być coraz szybszy. Pamiętamy z jaką krytyką spotkała się decyzja Hamiltona o przejściu do Mercedesa. Jednak wszystko wskazuje na to, że była to trafna decyzja.

Bez wątpienia gwiazdą sobotnich kwalifikacji był Valtteri Bottas. Fin, ku zaskoczeniu wszystkich, wywalczył trzecią pozycję. Niestety w wyścigu tak wspaniale nie było. Już na starcie kierowca stracił wiele pozycji i ostatecznie ukończył wyścig na 14 pozycji.

GP Indii

                         zdjęcie

                      Tegoroczna rywalizacja o mistrzostwo świata powoli dobiega końca. Pozostały jeszcze trzy wyścigi, a to oznacza 75 punktów do zgarnięcia. Matematyczne szanse na mistrzostwo wciąż ma jeszcze pięciu kierowców. Jednak wszyscy dobrze wiemy, że walka toczy się już tylko między dwoma kierowcami.

Po wczorajszym zwycięstwie w Grand Prix Indii, Sebastian Vettel zwiększył swoją przewagę nad Fernando Alonso do 13 punktów. To już czwarte z rzędu zwycięstwo młodego Niemca. Wydaje się, że nic nie jest w stanie przeszkodzić mu w drodze po mistrzostwo. Szczęście wyraźnie sprzyja Vettelowi. Piekielnie szybka konstrukcja Adriana Neweya sprawia, że podczas kwalifikacji Vettel nie ma sobie równych. Przy starcie z pole position i z najszybszym bolidem w stawce, wygrana to tylko czysta formalność. Gdyby jednak mimo wszystko coś poszło nie tak, w zanadrzu jest jeszcze drugi kierowca. Mark Webber, pełniący rolę bufora, tak aby Vettel mógł pędzić przed siebie. Jednak czy tak powinno się zdobywać  mistrzostwo? Gdzie rywalizacja, walka, pokaz mistrzowskich umiejętności? Nic więc dziwnego, że tyle osób podważa dziś talent i umiejętności podwójnego mistrza świata.

Myślę, że Vettelowi potrzeba odrobinę pokory. Wyraźnie brak mu doświadczenia. Powinien uważniej przyglądać się zachowaniu starszych kolegów i brać z nich przykład.

Pełen podziw budzi natomiast postawa Fernando Alonso. Hiszpan jasno przyznaje, że Ferrari obecnie nie posiada bolidu który pozwoliłby na zwycięstwo z Red Bullem. Mimo to, Fernando zapowiada walkę do końca. Jeśli będzie ona wyglądała tak, jak podczas GP Indii, to wszystko jeszcze może się zdarzyć. Alonso już nie raz w tym sezonie udowadniał, że potrafi zwyciężać mając do dyspozycji nienajlepszy bolid. Miejmy nadzieję, że teraz szczęście uśmiechnie się do lepszego i bardziej doświadczonego kierowcy.

Cieszy także dobra postawa Felipe Massy. Niedzielne 6 miejsce wprawdzie jakby trochę poniżej oczekiwań. Były szanse na lepszą lokatę. Jednak Felipe w pełni może czuć się usprawiedliwiony. Zawinił zespół, gdyż już od połowy wyścigu Brazylijczyk musiał oszczędzać paliwo.

Po raz kolejny w tym sezonie ogromnego pecha miał Michael Schumacher. Już na samym początku wyścigu, Jean Eric Vergne przebił prawą tylną oponę w bolidzie Niemca. Szczęśliwie udało się dojechać do alei serwisowej, ale szanse na dobry występ przepadły. Wielka szkoda. Myślę, że na koniec kariery także Schumacherowi przydałoby się choć odrobinę szczęścia.

GP Korei Południowej

                  Czwarty rok rozpoczął się bardzo intensywnie i jak się domyślam, tak już zostanie aż do końca czerwca. Tak więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak zaprzyjaźnić się z farmakologią. Tym bardziej, że to właśnie jej będę poświęcać teraz najwięcej czasu.

Dzisiaj jednak nie o farmakologii chciałam pisać. Przyznacie, że jest mnóstwo przyjemniejszych tematów. Jednym z nich jest właśnie Grand Prix Korei.

Nie myślałam, że będę musiała o tym pisać, ale stało się i trzeba to jasno powiedzieć. Red bull powrócił na szczyt. Oczywiście nie nagle i nie w Korei. Już od GP Singapuru zespół pokazuje nam, że w pełni uporał się z dotychczasowymi problemami. Jednak to właśnie sukces w Korei ma znaczenie przełomowe. Dlaczego? A no dlatego, że Sebastian Vettel znów nie miał sobie równych. Wygrał kolejny wyścig w znanym nam od dwóch lat stylu, prowadząc od startu do mety. Tym samym doszło do zmiany na pozycji lidera w klasyfikacji generalnej. Vettel wyprzedził o 6 punktów Fernando Alonso.

Do końca sezonu mamy jeszcze 4 wyścigi, a to oznacza 100 punktów do zebrania. Tak więc rywalizacja nie jest jeszcze zakończona. Vettel na swojej pozycji póki co nie może czuć się pewnie. Ciągle wierzę, że to Fernando będzie tryumfował w tym roku. Patrząc na bezbłędną jazdę i wspaniałą walkę Hiszpana mogę być o to spokojna. Jeszcze bardziej cieszy mnie dobra forma zespołu Ferrari. Różnice czasowe między Red Bullem a Ferrari nie były już wcale duże. Mam nadzieję, że Ferrari zrobi wszystko aby choć w tej końcówce sezonu Alonso mógł podjąć równą walkę z Vettelem.

W Korei Południowej wspaniale zaprezentował się także drugi kierowca zespołu Ferrari, Felipe Massa. Po drugiej serii pit stopów, Brazylijczyk był drugim najszybszym kierowcą na torze. Z wiadomych powodów nie mógł on jednak wyprzedzić swojego kolegi z zespołu i ostatecznie przejechał linię mety na czwartym miejscu. Dobry występ bardzo szybko zaowocował. Bowiem dzisiaj zespół poinformował o przedłużeniu kontraktu z Felipe na przyszły rok.

zdjęcie

Na koniec jeszcze kilka słów o najświeższych wiadomościach. W poniedziałek BBC poinformowała nas, że od sezonu 2014 Sebastian Vettel ma zostać drugim kierowcą Ferrari. Ze strony zespołu póki co nie ma żadnego potwierdzenia. Tak więc mam nadzieję, że to tylko plotka. Chyba nie zniosłabym widoku Sebastiana Vettela za kierownicą czerwonego bolidu. W każdym innym zespole tak, ale nie w Ferrari. Poza tym to zaprzepaściłoby nasze nadzieje związane z Robertem Kubicą. Ciągle jeszcze wierzę w to że są szanse na powrót Polaka do F1 w przyszłym sezonie.

Verva Street Racing 2012

                   To już trzecia edycja Verva Street Racing na ulicach Warszawy. Pierwszy raz w tej wspaniałej imprezie uczestniczyliśmy rok temu. Wtedy jednak decyzja o wyjeździe zapadła praktycznie w ostatniej chwili. Nie mieliśmy więc biletów na wstęp do parku maszyn, ale przejazdy i pokazy też nam się bardzo podobały. W tym roku wszystko zaplanowaliśmy wcześniej, a bilety czekały w szufladzie już od lipca.

Nasza podróż rozpoczęła się w piątek wieczorem. Po wielu przygodach, wczesnym rankiem dotarliśmy do Warszawy. Do rozpoczęcia imprezy mieliśmy jeszcze sporo czasu więc wolnym krokiem udaliśmy się w kierunku Placu Teatralnego. Tam już czekało na nas sporo atrakcji. Na otwartym terenie imprezy mieściły się strefy salonowe takich marek jak: Mercedes-Benz, Jaguar, Lotus, Harley Davidson, Nissan, Land Rover. Ponadto wystawa samochodów filmowych czy strefa Hot Wheels dla dzieci. 

Tuż po godzinie 9, bramki parku maszyn otworzyły się i osoby z biletami mogły wchodzić. Już na samym wejściu usłyszeliśmy, że za dwie minuty przy wejściu od strony Krakowskiego Przedmieścia ma pojawić się Mika Hakkinen. Nie muszę chyba dodawać gdzie pobiegliśmy najpierw.

Mika Hakkinen, dwukrotny Mistrz Świata Formuły1, to niewątpliwie największa gwiazda tegorocznej edycji imprezy. Gdy dotarliśmy na miejsce Mika już rozmawiał z dziennikarzami. Następnie przyszedł czas na zdjęcia i autografy dla kibiców. Udało się! Na naszych biletach podpis złożył sam Mika Hakkinen. Mieliśmy wielkie szczęście, bo już po chwili Mika zniknął. Co prawda obiecał wrócić za minutkę, ale czekaliśmy prawie pół godziny i już nie wrócił. Jaki jest wielki mistrz? Bardzo sympatyczny, ale jak na prawdziwego Fina przystało, powściągliwy, małomówny, na pytania odpowiadał zdawkowo, jednym słowem. Mimo to, polubiłam go . Było naprawdę bardzo miło, Mika uśmiechał się, chętnie pozował do zdjęć i nawet próbował żartować.

Mika Hakkinen, dwukrotny Mistrz Świata Formuły1, w sezonach 1998 i 1999


Nie tracąc więcej czasu zaczęliśmy zwiedzać park maszyn. I tutaj czekała na nas kolejna niespodzianka! Tuż obok wystawy zabytkowych samochodów spotkaliśmy Kubę Giermaziaka i Patryka Szczerbińskiego. Kierowcy właśnie udzielali wywiadu. Podeszliśmy nieśmiało, spytaliśmy czy możemy zrobić zdjęcie. Pewnie, że tak! -odpowiedział Kuba. Ponadto kolejne autografy, tuż obok podpisu Hakkinena, znalazły się na naszych biletach. Spotkanie z naszymi gwiazdami Porsche Super Cup, będę wspominać bardzo ciepło.

Jakub Giermaziak, kierowca Verva Racing Team w Porsche Super Cup

Wspaniałą atrakcją parku maszyn był zeszłoroczny bolid zespołu Red Bull, RB7. Ten sam, którym w ubiegłym roku startował Sebastian Vettel. Ponadto mieliśmy okazję obejrzeć bolid Formuły2 oraz zrobić zdjęcie z samym Kevinem Mirochą.

Mistrzowski bolid RB7 Red Bull Racing Team

Naszym kolejnym celem była strefa Dakaru. Tam, u boku swoich maszyn czekali na kibiców Marek Dąbrowski, Jacek Czachor i Kuba Przygoński. Także i tutaj nie mogło zabraknąć zdjęć i autografów.

Po godzinie 12 wyszliśmy z parku maszyn i udaliśmy się w kierunku trybun, aby zająć miejsca. Podobnie jak w zeszłym roku impreza rozpoczęła się od wspaniałych akrobacji na motorach. Dalej było już nieco inaczej niż w zeszłych latach. Prezentacja samochodów odbywała się w formie przejazdów, a nie jak do tej pory wyścigów i rywalizacji. Przejazdy te podzielono na kilka bloków takich jak: legendy motoryzacji, supersamochody, rajdy, wyścigi. W międzyczasie odbywały się pokazy stuntu, akrobacji wykonywanych przez motocyklistów oraz budzący wiele emocji drift ciężarówki. Ponadto podczas imprezy rozegrano oficjalne zawody Driftingowych Mistrzostw Polski. Po zaciekłej rywalizacji i wspaniałym pokazie umiejętności, zwycięstwo odniósł Kuba Przygoński.

Akrobacje w wykonaniu motocyklistów

Po raz pierwszy na Verva Street Racing pojawił się aktualny zespół Formuły1, Red Bull Racing. Za kierownicą RB7 zasiadł aktualny kierowca zespołu Toro Rosso, Jean Eric Vergne. Mistrzowski bolid przejechał ulicami Warszawy trzy razy, kręcąc efektowne bączki przed publicznością.

Dopiero na samym końcu organizatorzy zaplanowali wyścigi i pojedynki mistrzów. Najważniejszym punktem programu był pojedynek Mikki Hakkinena i Kuby Giermaziaka. Dwukrotny mistrz F1 zasiadł za kierownicą Mercedesa SLS AMG GT3, a Giermaziak za kierownicą Porsche 911 GT3 Cup. Zawodnicy walczyli od samego startu aż do mety kilkakrotnie zamieniając się miejscami. Ostatecznie wygrał Hakkinen z minimalną przewagą, ale to przejazd Giermaziaka był bardziej widowiskowy.

Pojedynek między Giermaziakiem i Hakkinenem zakończył tegoroczną edycję Verva Street Racing. Ponieważ do powrotnego pociągu mieliśmy jeszcze dużo czasu, postanowiliśmy pójść na starówkę. Wracając Krakowskim Przedmieściem spotkaliśmy jeszcze jedną, bardzo lubianą przez nas osobę. Był to Mikołaj Sokół.

Nasz wyjazd do Warszawy udał się wspaniale. Jedyne co nam przeszkadzało, to zbyt głośna muzyka chwilami zagłuszająca ryk silników. No i może jeszcze nieobecność Krzysztofa Hołowczyca. Przyjazd Hołka był dla nas oczywisty. Jednak prawdę powiedziawszy nikt wcześniej nie zapowiadał jego obecności. Sam Hołowczyc też o vervie nic nie pisał. Trudno, moje Piekło Dakaru pozostanie niepodpisane. Jednak mam nadzieję że to tylko kwestia czasu.